Będę wszystkim...czym chcesz Kocim prążkiem na Twym kocu. Długim włosem puszystego futra. Szeptem na kolanach Twych mruczenia. Chciałabym być… Ciepłym kłębkiem wełny swetra. Na Tobie… aby poczuć każdy milimetr, Twojego ciała abyś popijał mnie W postaci gorącej czekolady. W długie wieczory zimowe. Nosił mnie na głowie dumnie. Jak koronę gdybym tylko była czapką. Mogłabym być np…. Grubym warkoczem co w mróz Rękom Twoim posłuży za mufkę. Kiedy rękawic przy sobie nie masz. Chcę być... kotem, którego lubiąc, Tulisz w Swe ramiona po powrocie Do domu...
     THOMASOWI ANDERSOWI - FANKA
     Kontakt
     Księga gości
     BLOGI LITERACKIE
     LINKI
     FELIETON pt: OLIVIA
     Ze wspomnień... pt: DZIADEK JANEK
     W ZACISZU INTYMNOŚCI
     TROPEM ŻYCIA
     POEZJA SERCEM PISANA
     Z LITERATURĄ NA TY
     PODWÓJNE OBLICZE PRZYJAŹNI
     CIENIE WOLONTARITU
     SASZA
     ŚLADAMI ŻYCIA I UCZUĆ…
     POMIĘDZY SNEM A RZYCZYWISTOŚCIĄ
     Miłość wszystko przezwycięży
     BUSKO-ZDRÓJ
     POEZJA JEST POKARMEM DLA DUSZY
     ROZMAITOŚCI
     LANDRYNKA 1
     LANDRYNKA 2
     LANDRYNKA 3
     LANDRYNKA 4
     LANDRYNKA 5
     LANDRYNKA 6
     LANDRYNKA 7
     LANDRYNKA 8
     LANDRYNKA 9
     LANDRYNKA 10
     LANDRYNKA 11
     LANDRYNKA 12
     MICHAEL'OWI JACKSON'OWI
     Proroczy sen
     ROMANTICA - NIECHCIANE SERCE
     KOPCIUSZEK I TRĘDOWATA
     PROZA ŻYCIA 3
     PROZA ŻYCIA 1
     SPONTANICZNIE W CHWILI NATCHNIENIA
     WE WNĘTRZU UKRYTE
     MÓJ PRZELOM
     PROZA ŻYCIA 4
     PROZA ŻYCIA 5
     PROZA ŻYCIA 6
     PROZA ŻYCIA 7
     PROZA ŻYCIA 8
     PROZA ŻYCIA 9
     PROZA ŻYCIA 10
     PROZA ŻYCIA 11
     PROZA ŻYCIA 12
     PROZA ŻYCIA 13
     PROZA ŻYCIA 14



BARWY UCZUĆ - PROZA ŻYCIA 6


W hołdzie poległym żołnierzom

 

za mundurem malowani chłopcy sznurem
wyjeżdżają na misję do Iraku i Afganistanu
w obronie obcych stolic choć w ojczyźnie

panuje pokój odważnie przelewają polską krew
za wolność nie naszego narodu oddają życie
nie wszyscy mają szczęście wrócić do domu

z najbliższymi spędzić święta wędrują tęskne myśli
telepatycznie nie mając wyznaczonych granic
śmierć jest niesprawiedliwa i okrutna na obczyźnie

nie wybiera na kogo wypadnie na przebiegłego wroga
czy na polskiego żołnierza tym razem poległo pięciu
znów w mediach od tragicznych informacji smutno

a tu Wigilia, Święta Bożego Narodzenia i Nowy Rok
tuż tuż bawią się cieszą ci co nie mają nikogo na wojnie
inni płaczą pogrążeni w żałobie nad zapaloną świeczką

żegnając się z bohaterem w mundurze złożonym w trumnie
nie zwróci życia poległym żołnierzom na froncie Krzyż
Virtuti Militari ani Kawalerski Odrodzenia Polski w hołdzie


Noc sylwestrowa

 

w balowej sukni i w smokingu
zatańczmy wiedeńskiego walca
w noc sylwestrową ja w roli

C.C.Catch ty Thomasa Andersa
pochłonie nas Locomostion Tango
wciągniemy się w Twista

Dieter Bohlen niech czeka
z karnetem w długiej kolejce
na Fokstrota kroki ze mną

mam ochotę na Bolero z Fancy’m
w karnawale wyjątkowy nastrój
od nadmiaru bąbelków zawrót głowy


bal nad bale lat 80-tych
zatrzymał się w kapsule czasu
dla nas obojga...


Tęsknota


Gdyby nie tęsknota
cóż wart byłby świat
noc usiana gwiazdami
pozbawiona romantyzmu
bez wschodów
i zachodów słońca
Czekanie straciłoby sens
bez marzeń smaku
Stracony czas zagubiony cel
bez śladu drogowskazu


Pamiątka znad morza

 

na niebie pełnym gwiazd
księżyc rozświetla twarz
zamykam ufnie powieki
wyruszam w świat odległy

tam gdzie jeszcze nie byłam
do ucha morską muszelkę
przybliżam w cichy szum
wsłuchuję się i czuję

że myślami jestem tam
choć nie widzę fal morza
nie ostatni raz będzie lato
nad brzegiem morza wód

na plaży pełnej piasku
gorącego zjedzie tłum
aby opalić blade ciała
w słonecznych kąpielach

na corocznych wakacjach
w rejsie promem i na statku
przeżyć fajną przygodę
mając w albumie fotografie

opowiadać własnym wnukom
jak czas przeminie młodości
długo wspominać w fotelu
że lat się nie zmarnowało


Na przełomie starego i Nowego Roku

 

serpentyny mnóstwo huku
gwar w życzeniach potoku
wyciągamy do siebie ręce
z nadzieją na Nowy Rok

wierząc że pragnienia
będą do spełnienia kolejne
warto śnić i marzyć
bez końca życząc sobie

jak najlepiej przy toaście
zdrowia szczęścia radości
w zażyłości raz w roku
tańczy się na imprezach

kameralnie i na salach
balowych starsi i młodsi
zapominają o gniewie
i żalach myśląc z wiarą

co przyszłość przyniesie
istotna jest dobra passa
a nie to co się nie udało
naprawić przecież można

dopóki się żyje nie jest
nigdy za późno na lepsze
od razu trudno obietnic
dotrzymać ale wiele razy

każdy zacząć od nowa
może od postanowień
ćwicząc w sobie silną wolę
wytrwale osiągając sukces

PEDOFIL

 

erotoman wypaczona kreatura
buszuje po całym internecie
szuka podniety na cyber sexie
ma gorsze niż zapędy zwierzęce

nie ma znaczenia wiek ani płeć
pedofil nie czuje Boga w sercu
ofiarą paść może mały chłopiec
jak i mała dziewczynka liczy się

to jak zaspokoić własne potrzeby
kieruje się niecnymi zamiarami
przywabia na cukierek dzieci
koło przedszkola obok szkoły

nie ma na to żadnej reguły
gdzie jest spokojnie i bezpiecznie
molestuje gwałci gdzie popadnie
ohydny bez skrupułów zwyrodnialec

pozostawiając po swoich czynach
nie do przełamania urazy blokady
kiedy wkracza się w próg dorosłości
na przemian nawiedzają fobia

obrzydzenie brak wiary w dobro
człowieka ciężko jest żyć latami
wokół siebie nie ufa się nikomu
boryka się z mrocznym cieniem

tajemnicą owianą w przeszłości
chciałoby się wykrzyczeć co boli
jednak strach zasuwa na kłódkę
usta paraliżuje każdy skrawek

ciała i duszy serce wali młotem
pneumatycznym brak odwagi
staje się nie gotowym słabym
fizycznie i psychicznie dzieckiem

bezbronnym w dojrzałym ciele
kobiety i mężczyzny będąc owocem
zakazanym który jest wiecznie
do zerwania zielonym

nie do skonsumowania
winowajca o niczym nie wie
odsiadując wyrok za wyrokiem
na wolności powtórka z rozrywki

sąd wymierza jak w kole błędnym
tą samą karę bez wyrzutów sumienia
patologia rozszerza się jak grzyby
po deszczu a dylemat jest ten sam


Lambada ty i ja

 

szum fal nad morzem
w złotej poświacie

odbicie bursztynowe
w twoich oczach

cały ty i Lambada
tańczymy razem ty i ja

od świtu do późnej nocy
srebrny księżyc

na nas spode łba
patrzy gwiazdy na niebie

migoczą jak neony
w dyskotece upajają

chwilą zapomnienia
smak czerwonej wiśni

tylko z tobą mi się kojarzy
nie daje o tobie zapomnieć

przy rytmach Lambady
i o gorącym lecie

http://www.youtube.com/watch?v=H9iaFuP6wts

Schizofrenik

 

Strajkują szare komórki
Na uwięzi umysł
Ograniczona pamięć parametrów
Nośniki zbyt krótkie
Wspomnienia odbijają się echem
Co godzinę zegarynka
Wypowiada godzinę i dnia datę
Kołysze się w rytmie wahadła
W prawo i w lewo
Zachowuje się jak robot
A nie człowiek
Wymyka się po kryjomu
Do nieznanego nikomu świata
Powtarzane te same słowa
Jak do telefonu
Coraz słabsza łączność
Nieprzyjazne środowisko
Zbyt podłe otoczenie
Głuchy na podpowiedzi z zewnątrz
bo podszepty biorą górę
Ciężko się żyje ufając tylko samemu sobie
Czas ciągnie się jak makaron
Dzień do dnia podobny


Jedna jedyna noc w roku

 

 

co dzień coraz bliżej czas odmierza chwile
z wyczekiwaniem sylwestrowej nocy

musujący syk szampana drażni nozdrza
w głowie szum bąbelek stary rok żegna się

z Nowym Rokiem odblask petard
i fajerwerków jak na froncie klimat

wybuchowy oślepia sokoli wzrok
wystrzał za wystrzałem ogłusza bębenki

zegar tyka wybiła północ
o rok przybędzie więcej

dobrego czy złego nie wie tego nikt
jeszcze…

Mój anioł stróż

czas osuszył wilgotne oczy
amnezja rozproszyła wspomnienia

ból zacumował się w przeszłości
dotyk przyniósł duszy i sercu ulgę

napawa spokojem bo ty jesteś
niezastąpionym aniołem stróżem


Gość od święta i na co dzień

 

Inspiracja z wiersza rekruta pt:"Uwiedziony hydraulik- (pół serio-pół żartem)

z gospodyni złota rączka
ugotuje wypierze i posprząta
na pozór najlepsza z niej żona
z takiej kobiety póki sąsiad
nie ośmieli się stary kawaler
albo wdowiec nie daj Boże

z dwóch dań suto obiad poprosi
samotny sąsiad znajdzie pretekst
po południu by pozmywać naczynia
to powiesić czyste story i firanki
odkurzyć dywan przybywa roboty
na godziny codziennie co sobotę
sprzątanie klatki schodowej

sąsiad płaci i od sąsiadki żąda
gorzej jak trafi się gównojad
który ma w kieszeni węża
nie rozumie wcale kobiety
cały dzień u siebie nieobecnej
gdzie mąż niecierpliwie czeka
czarne myśli wkradają się do głowy
czy aby obcy chłop do żony
nie uderza w „Amory”

w domu wszystko na potem
nie uprasowana biała koszula
w wazie zimna zupa pomidorowa
i ziemniaki do kotleta przypalone
gdy wraca późnym wieczorem
zamiast z mężem żona dzielić łoże
wszystkie obowiązki domowe
chce nadrobić w nocy do świtu

o poranku gdy wzejdzie słońce
na sen nie ma kiedy czasu telefon
dzwoni przez 24 godziny na dobę
ciągle to samo „kup gazetę i przynieś”
miejcie się drodzy panowie mężowie
na baczności pilnujcie żon jak oka w głowie
nigdy nic nie wiadomo co z tego wyniknie
gdy przebywają u sąsiada tyle godzin
staną się gościem od święta i na co dzień

Darmozjad

 

jak się dobrze w życiu wiedzie
nie myśli się wcale obiektywnie
nie odkłada się na jutro grosza
wegetuje się beztrosko i przyjemnie

jest to jest nie ma to jak szpan
w dosłownym słowa znaczeniu
im biedniejszy łasy na pożyczki
w sklepie kupuje wszystko na raty

z czego się spłaci nieistotne wcale
dług u ludzi rośnie z dnia na dzień
każdy przychodzi upomina się o swoje
procent w banku winduje w górę
komornik coraz częściej gościem

konfiskuje sprzęty jeszcze nie swoje
żyje się na krechę w zeszycie
po rozum nie idzie się do głowy
jak się było tak się jest nadal pustym
zawsze się trafi głupi o dobrym sercu

który zlituje się i odejmie sobie od gęby
łatwo takiego wykorzystać jak dojną krowę
pożyczy najlepiej na wieczne oddanie
przez honor i ambicję nie wspomni nic
o oddaniu zawsze kupi za swoje

i przywiezie bo nie jest asertywnym
mało i mało wciąż jak studnia bez dna
drugiemu też nie zbywa przędzie cienko
jak może ale tego nie pojmuje pasożyt
ślepy głuchy oziębły na cudze problemy

kiedy zachoruje przyjaciel bądź nie ma
chwilowo w domu zaoszczędzonej sumy
numer jeden staje się wrogiem śmiertelnym
ten co nic nie miał nigdy nie wierzy temu
który ciężką pracą doszedł do czegoś


ATRAMENT

 

to co czujesz mów śmiało
jeśli nie chcesz na kartkę
przelej zrozumie ten
kto nie jest głupcem
smak atramentu

DANCE DUO MOP

 

Stoi na terakocie wypełnione wodą
Wiaderko bieli się puszystą pianą
Czeka na użycie na drążku mopa
Kurz z podłogi zmiata szczotka

Rękawy już po łokcie zawinięte
Zmoczone frędzle w wodzie
Nadmiar wilgotności wykręca
Wyciskacz głośno gra muzyka

Karnawał zaprasza do tańca
Zrywając nogi w tany skoczne
Tango Quickstep Fokstrot Jive
Raz w prawo raz lewo w chacie

Mąż wywija namiętnie z mopem
Żona frytki pałaszuje i zmienia CD
Terakota czyściutko umyta na błysk
Z pożytkiem wykorzystany czas

I za to właśnie kocha żona męża
Gdy z nią zostaje sam na sam
Milion pomysłów na sekundę
Mają razem we wspólnej zabawie

Ziarnko miłości

 

nie odzywasz się już tyle czasu
nagle wkrada się chaos
tak bardzo brak mi twojego głosu
 
cichy dzień choć kłótni nie ma
a ja wiem że i tak mnie kochasz
nie potrafię i nie mogę
 
gniewać się na ciebie kochanie
w moim sercu zasiałeś ziarnko
miłości które wykiełkowało we mnie

złe humory przesypiasz w nocy
skoro świt budzisz co dzień
P O C A Ł U N K I EM


Babcia i dziadek

 

na ich twarzach ogrom
bruzd i pomarszczona siatka

babcia i dziadek
młodego ducha i werwę
czują jeszcze w ciele

posiadają bagaż
bogaty w doświadczenia


niejedno wnuczę
zyskać po nich może spadek
wiekowy autorytet  
 
gdy nagle zabraknie
babci i dziadka
 
zbyt krótko cieszą nas
swoją bliską obecnością
zbyt nagle zabiera ich śmierć
 
babcia i dziadek to cenny skarb
ten doceni kto ich miał


Muzyczny dyplomata

 

Nie potrzeba perkusji ani żadnego instrumentu
Mikrofon pieści wargi powietrze wydyma gęba

Do popicia obok stoi butelka dwulitrowa napoju
Muzyka wydaje dziwne brzmienia i dźwięki
Nową melodię wygrywa orkiestra ciało

But wystukuje rytm metalową blaszką
Step jest górą idzie na żywioł Beatbox

Wtórując w parze tu i ówdzie biesiadą
Wystarczy pojeść kapusty z grochem
żeby dorównać D.J-wi w popierdywaniu

On nastawiony do mikrofonu pyskiem
a ty odbytem do swoich gaci na tyłku

Popierduje się bez wstydu z piętra czy parteru
Jest teraz na topie trendy słychać aplauz
za aplauzem publiczność prosi wielokrotnie o bis

Można osiągnąć sławę dzięki gębie i pupie
Jak się jest dyplomatą z pierwszą klasą

Jesteś lekiem na całe zło

 

Bez zbędnych słów wystarczy spojrzenie
rozumiemy się od kiedy jeszcze nie byliśmy parą
W moim sercu tliła się iskierka z nadzieją

że z czasem wszystko ułoży się pomyślnie
Czemu otrzymałam szansę właśnie od ciebie?
Nie oczekując niczego zbyt wiele natychmiast

Nie chodziłam za tobą nie prosiłam cię o nią
Sam pierwszy pojawiłeś się w moim sercu
Wznieciłeś wiarę w marzenia niespełnione

Nie broniłam się przedtem aż tak bardzo
choć duszę miałam skamieniałą
Od strachu umiałeś mnie poskromić

ugłaskać jak w cyrku pogromca lwa
na arenie czułam się jak dzikie zwierzę
Zranione do żywca zamknięte w klatce

W ofierze samotności nie obawiałeś się
wcale tej klatki otworzyć nie zraziło cię nic
nawet podejrzliwość prosto z moich oczu

Tym bardziej wyciągnąłeś do mnie
ufnie rękę dotknąłeś ran zadawnionych
Jak i świeżych co obficie broczą krwią

Wszystko poszło w zapomnienie
że w ogóle taki ktoś jak ty istnieje
Nie ma już tej furtki do przeszłości


Niezmiennie

 

Cierpienie to moja droga życia.
Sam Bóg o tym dobrze wie.
Waham się, idę do celu przed siebie.

Szukając nadziei czasem zbłądzę.
Nie znam tego co mnie czeka.
Nieodstępna jest mi samotność.

Od dziecka znam jej srogie oblicze.
Niepełnosprawność siła wyższa!
Bez względu na to jaką jestem.

Przeciwnościom złego losu jest obojętne,
czy takich jak oni chcę przyjaciół?
Niezłomnie wiernych u mojego boku.

Wstyd, brak akceptacji, hańba!
Tłumaczą się brakiem czasu.
Na co dzień pod byle pretekstem.

Ja nie mam od tego jak uciec!
Chcę czy nie, w tym muszę tkwić.
Mentalność oporna się nie zmienia.

Mowa jest o łamaniu barier architektonicznych.
O integracji w mieście, na wsi panuje stereotyp.
W mózgach ciężko przeflancować jest myślenie.

Kaleka- dom opieki jest najlepszym miejscem.
Nikt nie zwraca uwagi na ograniczony świat.
Gdzie mało możliwości i szans na normalne życie.

Ułomny, ułomnemu nierówny.
Ile charakterów, upodobań, ludzi.
Tyle samo schorzeń, chorób i wad.

Mało kto to rozumie i jest pewny.
Ten tylko co z tym ma do czynienia,
we własnym rodzinnym gnieździe.


Teściowa

 

żadnej z nas nie ominie
ten zaszczyt bycia nią
nawet pannę z dzieckiem
każdy prawie na jej
widok szczerzy zęby
mało kto odważnie
wypowiada się pochlebnie
dość niewygodny temat
choć nie musi ale może
zostać zakałą w rodzinie
ma zwykle dwa oblicza
podobnie jak zięć
i synowa bo na nich
tak łatwo jest psioczyć
jak się coś nie uda
ja o swojej nie powiem nic
nie znam jej po prostu


Disco-striptiz

 

Dobrowolnie mimo wszystko
Tańczysz w rytmie muzyki Disco
Niekoniecznie pod prysznicem
Tak zalotnie kręcisz kuperkiem

Idąc bez oporu swobodnie na całość
Odsłaniasz sekrety ciała bardzo śmiało
A ja słucham Dzikiej Plaży Diademu
Krew pulsuje w żyłach pod takt aktu

Zrzucasz w poświacie księżyca skarpety
W ciemnym kącie lądują twoje szorty
Zmierzwione myśli popełniają grzech
Robisz krótki Disco- striptiz obnażając się

Przede mną przed snem co noc
Dajesz mi wrażeń na gorąco moc
Osobisty striptizer czy nudysta
W domu dla mnie żadna różnica

Ważne że się dobrze z tobą bawię


http://www.youtube.com/watch?v=gVK5iBe5DL4


Więzy krwi nie znaczą nic

 

im więcej wynalazków
tym bardziej brak odzewu
więzy krwi mniej niż zero
w zasięgu i na odległość

nie wybiera się rodziny
coraz częściej bliższym
staje się człowiek obcy
w świecie wirtualnym

skype i komunikatory
pokonują uprzedzenia
kilometry w przestrzeni
i w czasie trwania dekady

przyszywana zażyłość
wbrew woli swojemu
z krwi i kości rodem
bardziej pamięta o mnie


No control ABC

 

wino rozlane przez nieuwagę
spłynęło ciurkiem z blatu biurka
obficie na klawisze klawiatury
na niepożądany efekt nie było
trzeba dłużej czekać gdy Z z Y
zamieniło się kolejnością

Ł pijane do nieprzytomności
film się urwał nagle zgubiło ogonek
B dostało czkawki pijackiej
C nie mogło ustać na nogach
A zaszumiało dziwnie w głowie
D dopadły pawie torsje

Ó zapomniało czy ma nad czołem
kreskę czy kropkę a U zwykłe
było pewne, że jest literką N
P straciło kontrolę nad klawiatury
całym porządkiem

S wychyla się niebezpiecznie
z szeregu polskiego abecadła
R nie reaguje ani na rozkazy
ani na musztrę już sama nie wiem
powodem tego wino czy gorzałka

nie było temu niestety końca
jak ja mam dalej pisać poezję...
K nieświadome gdzie ma kończyny
na górze nogi i na dole ręce
czy zupełnie na odwrót

I kpi sobie z długiego J
a to dlatego że się bardzo jąka
M przysnęło kamiennym snem
i chrapie schowane pod Ń
Ń doznał wzwodu w kresce
czeka na dziki seks bez pruderii

H zaczęło rzucać epitetami
mąż abstynent a wy cholery
moczymordy...
w abecadle na popęd płciowy
podziałał nadmiar alkoholu
klawiatura już nie odróżnia
czym jest miłość a czym wyrachowanie
nie umiem już tak pisać jak wczoraj ładnie

T połamało sobie rondo w kapeluszu
F zwichnęło sobie jedną z rączek
X rozwiązał mu się język powtarza to
co nie powinno uchylając rąbka
tajemnicy i jak tu ufać mym przyjaciołom

dominuje nad nimi głupota i nieład
E jutro powie że nic nie pamięta
Q będzie nadrabiać za wszystkich
wesołą miną lecząc kaca DWA/KACE
było nie było nie pisze się w rejestr
takiej w domu libacji


Matematycznie rzecz biorąc

 

( w odpowiedzi na prośbę Amadeusza)

arabskie i rzymskie obojętnie które
są na bakier ze mną obrażone na amen
zbuntowane w algebrze i matematyce
nie imają się mnie plusy ani minusy

tak trudno zaprzyjaźnić się z nimi
pomnożyć ciężko dzieli się nierówno
odgadnąć jaką liczbą jest niewiadoma Y
a jaką X wszystko zakłóca porządek mi

nawet doznaję przed sobą oczopląsów
zerkając na zera po dodatniej cyfrze
licząc banknoty żadnej do końca nie wierzę
jak ortografia mnie kocha tak nienawidzą

wszystkie rachunki wszech świata
a to wszystko przez matematyczkę
co chadzała panną na randki w ciemno
zamiast mnie uczyć matematyki

to nauczycielka zamiast uczennicy
wyrywała się co lekcję na wagary
nic nie poradzę na to że kalkulator parzy
jak tu bawić się figlować z liczbami

wywołują smutek w moim sercu
wzrok za ścianą nieustannego płaczu
nie potrafię żyć inaczej tyle o ile
pieniądze są mi wierne w portmonetce

 

Splin

 

za oknem szaruga nastraja melancholią
ni to zima w pełni ni to jesień do wiosny
jeszcze daleko pozostają skryte marzenia

o wyjeździe przed siebie w świat nieznany
nadmiar czasu zabijam na czytaniu książek

na podorędziu wpatrzony w szklane pudło
nie mogę doczekać się wypadu nad jezioro
tam gdzie czuję się jak u siebie w domu

krótkie dni przeplatają się z wieczorami
długimi jak tasiemiec panoszy się chandra
znienacka z kąta w kąt nieproszony gość

człowiek lgnie do człowieka na dystans
dziczeje w czterech ścianach zamknięty

przez pół roku dopada niestety w depresja
zgłosić się do psychiatry czy do psychologa
z miasta na wieś nie ma sensu jechać

rodzinie się wydaje że to chwilowy kaprys
wozić cztery litery w aucie za free na ropę

kasa leży na chodniku czeka na sięgnięcie
w mieście nic nie doskwiera i nie brakuje
ma się więcej w tyłku niż w aptece lekarstw

na receptę bo miasto to drugie USA
rzeczywistość pisze inny scenariusz

nikt tego nie widzi jak jest się bardzo
skazanym na łaskę i nie łaskę gościnności
gdy się jeździ w to samo miejsce

z konieczności odwracając głowę
na ten sam widok co weekend
jak nie ma się gdzie podziać w lecie

 

 
Dzisiaj stronę odwiedziło już 3 odwiedzający (3 wejścia) tutaj!

bądź moim tul (i) panem...♥
zostań i bądź
moim tulipanem
a ja będę ci
różą bez kolców

tylko moim bądź
tego pragnę
przytul mnie
mocno do siebie

niech nie będzie
mi tak zimno dłużej
to nie ujemna temperatura
a samotność tak oziębła

całą mnie oblewa
bezgraniczny strach,
że zostanę znów
samotną bez ciebie


nie chcę być
przez całe życie
jeżem z kolcami
bez przerwy się bronię

zostań i bądź
moim tulipanem
rozgrzej serce
do czerwoności

niech będzie ono
koloru płatków róży i tulipana
bardzo gorące i pąsowe
nawet jeśli zadrżę

nie przejmuj się tym
to tylko chwilowy dreszcz
to będzie znak
że otrzymałam szansę

na wyzwolenie się
spod więzów oporu
przełamując w oczach
pogrążenie w strachu i rozpaczy
które były kajdankami
dla mnie od dawien dawna


wykorzystywane i powielane bez zgody autora- assandi .
(Dz.U. 1994 nr 24 poz. 83 z późn. zm.)







Ta strona internetowa została utworzona bezpłatnie pod adresem Stronygratis.pl. Czy chcesz też mieć własną stronę internetową?
Darmowa rejestracja